Twierdza Włocławek zdobyta
Porażką Anwilu 65:72 zakończył się naprawdę dobry do oglądania mecz Anwilu z Turowem, a swój sukces goście skonstruowali w oparciu przede wszystkim o odnajdywanie dziur w obronie rogów boiska i skrzydeł, z tych miejsc katując gospodarzy rzutami z dystansu grających w minionym sezonie w Toruniu Michała Michalaka i Bartosza Bochno.

Początek spotkania to seria kilku niecelnych rzutów, którą przerwał dopiero po prawie dwóch minutach Denis Ikovlev. Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach kibice zgromadzeni w Hali Mistrzów mogli usiąść po udanej próbie z dystansu Michała Chylińskiego. W zasadzie do końca pierwszej kwarty trwała walka punkt za punkt, w której szczególnie błyszczał Paweł Leończyk, najpierw przy stanie 3:6 otrzymując piłkę na prawym bloku i zapewniając swojemu obrońcy z tamtej akcji senne koszmary, by w jednym z następnych posiadań fantastycznie znaleźć podaniem z high post ścinającego pod kosz Tylera Hawsa, a później jeszcze zamknąć tę część meczu dobitką po zablokowanym przez Kacpra Borowskiego wjeździe Kamila Łączyńskiego. Pierwsza akcja drugiej odsłony to zupełny brak zorganizowania Anwilu w defensywie i oddana łatwa trójka Michalaka, który potem został sfaulowany przez Fiodora Dmitriewa przy rzucie z dystansu i wykorzystał 2 z 3 osobistych, a po chwili wykorzystał błąd Toneya McCraya i przechwyt zamienił na asystę do Borowskiego. Przerwa na żądanie trenera Milicicia niewiele zmieniła, bo przez większość drugich 10 minut do kosza Turowa wpadały wyłącznie haki Josipa Sobina, a podsumowaniem tego fragmentu były dwa błędy 24 sekund ekipy z Włocławka- najpierw Leończyk nie był nawet blisko oddania rzutu po otrzymaniu piłki na lewym bloku, później włocławianie poszli o jeden pump fake za daleko. Ostatecznie jednak wynik do przerwy był lepszy niż gra gospodarzy(13 strat!), również dzięki trójce z ośmiu metrów niemal równo z syreną Łączyńskiego, który wcześniej wzbudzał zachwyt wyłącznie przekładaniem sobie piłki za plecami w pełnym biegu, przy wyprowadzaniu akcji z własnego pola obrony. Na starcie trzeciej kwarty pojedynek został sprowadzony do kałuży z błotem(tych we Włocławku dziś nie brakowało) i ożywił się dopiero po celnym osobistym Sobina(dziś 1/4, w sezonie 6/32). W następnej akcji za 3 trafił Chyliński, potem 4 oczka dołożył Jaramaz(jedyny jego dobry moment w dniu dzisiejszym) i trener Fischer poprosił o czas. Dziewczyny z Anwil Dance Team naiwnie wyszły w tej przerwie na parkiet, ale szybko zrozumiały, że i tak nie usłyszą muzyki- tak było głośno w Hali Mistrzów w tamtym momencie. Szybko jednak o kolejną przerwę musiał prosić szkoleniowiec Anwilu, po dwóch z rzędu akcjach skutecznie kończonych przez Mateusza Kostrzewskiego. Gospodarze zupełnie wtedy stanęli i okres od 28 do początków 34 minuty przegrali 1:14, by następnie rzucić 12 kolejnych punktów hakami Sobina, wjazdem z faulem Hawsa, trójką Dmitriewa i ponowieniem akcji po zebraniu własnego niecelnego rzutu przez Łączyńskiego. Dokładnie 3 minuty przed zakończeniem meczu było 62:54 dla Anwilu, ale wtedy Turów zdążył trafić jeszcze 4 trójki, a mecz do zamrażarki odkładał najpierw świetną kradzieżą na Leończyku, a potem rzutami z linii Tweety Carter.
Najskuteczniejsi w drużynie z Włocławka byli Sobin(bardzo efektywne 19 punktów z 10 rzutów, dołożył też 10 zbiórek), Chyliński(15 oczek, w tym 4 trójki) oraz Haws(12 punktów, ale 0/3 z dystansu). W zespole ze Zgorzelca najlepsi byli natomiast Michalak(18), Ikovlev(13) i Bochno(12), którzy złożyli się na 43 punkty i 10 celnych prób z dystansu.